Ulica
Podklasztorna, fragment przytulony do Karczówki, ma w sobie ułomność
i niespodziewanie. Nocą zwłaszcza. Uwolniona od jakotakości
rozwoju cywilizacyjnego reszty miasta, pielęgnuje przyjemny rodzaj
stagnacji; oderwania zupełnego.
Szosa wylana betonem i
antydepresantami, drzewa kwitnące spaliną, pudełko po zapałkach,
pasikonik, dźwiękowa kopuła szczekających ssaków i pub Maksym.
Wieczorne spacery Podklasztorną przypominają jazdę windą ze zbyt
znajomą balladą, która kołysze do zdradliwego snu. Zasnąć
przecież nie można, bo Podklasztorna bywa i czyśćcem stworzeń
mniejszych, gdzie wybija godzina w pół do mordobicia, picia i
wycia. Jak nie zachwyca skoro zachwyca. Chcemy chyba przez to
wszystko powiedzieć, że niech żyje brzydota, chłam i piękno
pokalane.