środa, 26 czerwca 2013

Kielecki przystojniacha

Kobiety piszczą na mój widok, gdy nadepnę im na balerina. Kobiety szaleją za mną, gdy stoję plecami do sklepu Zara. 
Wodzę kobiety, gdy zaleję im mieszkanie. To ja, kielecki przystojniacha. Acha, acha. Przedstawiam mój krótki poładnik "Jak zdobyć kielecką Bejbi, czyli od poczwarki do motyla".


1. Bądź z innego świata.

- Boże, jaka jestem zmęczona, sobie nawet nie wyobrażasz! Zapieprzałam cały dzień, najpierw na pierwszą zmianę na Białogonie, później na drugą na Czarnowie. Jeszcze w nocy czeka mnie pół zmiany na Ślichowicach. I ćwiartka u Beaty. Boże, zupę chlipnęłam w mleczbarze. Co ja z tego tak naprawdę mam? No mam coś? A jedno wielkie gie! 
- A ja byłem na wybornych pulpetach w Sandomierzu. Także ten.

2. Ale nie do końca.

- Boże, jaka jestem zmęczona, sobie nawet nie wyobrażasz! Zapieprzałam cały dzień.
- Znam ten ból. Też zapieprzam jak dziki osioł. Ledwo starcza mi na pulpety w Sandomierzu.

3. Połącz dwa pierwsze i zastosuj technikę "czułego ciecia".

- Boże, jaka jestem zmęczona, sobie nawet nie wyobrażasz! Zapieprzałam cały dzień.
- Znam ten ból. Też zapieprzam jak dziki osioł. Ledwo starcza mi na pulpety w Sandomierzu i chwilę dla nieznośnego kiczu stratosfery.
- Nieznośnego kicz stratosfery?
- Tak. Bo kiedy patrzysz na chmurobraz, widzisz puste piękno. Coś, co dostarcza ci miłych wrażeń wizualnych, ale niczego poza tym. To przecież nieznośne, uwierające w umysł przeświadczenie, że coś tak wiecznego jak niebo, które oglądał Platon i które teraz oglądam ja, oferuje szokujące nic. Jedna z niewielu rzeczy, na które patrzyliśmy obaj, która nas łączy, nie mówi nic poza "jestem iluzją".
- Jej...
- Pogadamy później, Bejbi, bo muszę wyjść z psem. Cały dzień zapieprzałem, na chacie mnie nie było i już pewnie upuścił boba.