niedziela, 16 czerwca 2013

Straż kielecka



Dwóch kieleckich strażników miejskich zatrzymuje młodego człowieka, który najechał swoim PP kołem auta Cinquecento na krawężnik.
- Proszę wysiąść z dokumentów i okazać pojazd. - polecił funkcjonariusz Zbigniew.


- Ale panowie...
- Wie pan, dlaczego Górniak zajęła tylko drugie miejsce na Eurowizji? - zapytał funk Zbigniew.
- Bo nie chciała się przyznać. - dokończył funk Tadeusz.
- To nie ja byłam... - zanucił falsetem funk Zbig
- Dobrze, już, dobrze. - młody człowiek wysiadł z auta. 
- Co pan przechowuje w tych spodniach? - skrzywiły się funki widząc obniżony krok.
- Nic!
- A może się...
- Zdenerwował? - dokończył funk Tad.
- Panowie, nie popuściłem!
- Przyznaj się, chłopczyku. - funk Zbig zaczął gładzić policzek młodego chłopaka – Przyznaj się. Co tam hodujesz? Malibuanę? Amwitaminę? Powiedz, Miś.
- Panowie, nic nie mam!
- Wiemy, że nic nie masz. I to zwiększa zagrożenie, że coś masz. Jak masz imię?
- Klaudiusz.
Funki wybuchnęły śmiechem.
- Nie, powaga pytam, ziom. - funk Zbig zaakcentował ostatni wyraz tak, jakby nauczył się go wczoraj.
- Mówię poważnie! Klaudiusz!
- Niech ci będzie, Jean „Klaudiusz” Van Damme. - Zbig nakreślił palcami powietrzysłów. - Myślisz, że nie wiemy, jak to jest? Uważasz pewnie Kielce za norę, za przecinek w życiorysie. Chciałbyś jeździć czerwonym kabrioletem, być właścicielem Kolportera i zarywać lachony...
- Pod kebabem. - dokończył funk Ted.
- Myślisz, że nam jest łatwo? Niedawno tak się zjaraliśmy, że nie wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy. Łupało nam w głowach. ŁUP, ŁUP, ŁUP! - funk Zbig postukał pięścią w czoło Klaudiusza – I wiesz co się okazało? Że w bagażniku mieliśmy nieprzytomną cizię z Cocomo. Musieliśmy ją odstawić do domu.
- Nazajutrz pisała egzamin gimnazjalny. - dokończył funk Ted.
- Myślisz, że nie potrafimy być „cool”? Że nie jesteśmy „w dechę”? Że nie znamy angielskiego? Że jesteśmy jak te łosie z MPK? Gówno!
- Jesteśmy pad ass. - dokończył funk Ted.
- Panowie, chciałbym już iść. - Klaudiusz trząsł się i powstrzymywał od płaczu - Naprawdę nie mam żadnych narkotyków.
- Nie być pussy. - spoliczkował go funk Zbig – Czym się zajmujesz, młody?
- Jestem początkującym raperem.
- Raperem, mówisz. I myślisz pewnie, że nie wiem o co chodzi? Ted, słownik. - wyciągnął ręke Zbig. Ted posłusznie podał mu mini-słownik angielsko-polski - „Raper”, „raper”, „raper”. „Rapera” nie ma. Ale jest „rape”. Oho! Na ziemię gnoju!
Funk Ted obezwładnił Klaudiusza.
- Kogo ruchasz w tym Cinquecento, zboku? - zapytał funk Zbig.
- Panowie, to jakieś nieporozumienie. - rozpłakał się Klaudiusz.
- I co to znaczy „początkujący”? Że dajesz w pachwinę?
- Panowie, jestem raperem, rymuję w Bazie Zbożowej.
- Patrzcie, jaki Słowacki. Tam je gwałcisz?
- Nikogo nie gwałcę! 
- Mhm. A ja się nazywam Dżarubas.
- Od 2 lat śpiewam rap!
- Ted, wezwij posiłki. Powiedz, że mamy tu seryjnego rapera. I niech zrobią nalot na melinę przy Zbożowej.
- To ośrodek kultury! - wrzasnął Klaudiusz.
- Niech się pośpieszą. Przetrzymuje tam jakąś dziwkę, nazywa ją Kultura.