poniedziałek, 18 listopada 2013

Bankomat wybuchł na Ślichowicach. "Byłem na skraju wytrzymałości"

źródło: echodnia.eu
- Można płacić kartą. Można już płacić telefonem. Można robić przelewy internetowe. Ale nie. Kieleckie dziady stoją w kolejkach i płacą ze skarpety. Wypukłe karty coraz trudniej nam łykać, a piny spamiętać. - narzeka kolejny już Bankomat (5 l.), który wybuchł w Świętokrzyskiem. I zapowiada utworzenie Ligi Bankomatów.

Maszyna żali się, że wielokrotnie wysyłała sygnały o pomoc, które za każdym razem były ignorowane przez użytkowników. Nie robił na nich wrażenia ani komunikat o zepsutej drukarce potwierdzeń ani nawet "bankomat nieczynny".
- Zawsze wracają. Za 15 minut, za pół godziny. Zawsze wracają. I zgrzytają zębami, klną, walą pięścią w najbardziej czułe klawisze. Niektórzy kucają obok i płaczą. - mówi Bankomat - Żebym tylko już wypluł te ich papierki, co je wydadzą na jedzenie, co je później wytrą innym papierkiem. Tak się nie da stać!
Zdążył już podzielić gotówkobiorców na kilka grup.
- Najgorsi są emeryci - często próbują wypłacić 4 złote na bułki. Później gulgotacze z komórkami - czasem im się myli i mówią do słuchawki "język: polski", "stan konta", "o, sorry". Do szału doprowadzają mnie bezdomni, bo potrafią żebrać przed okiem kamerki kilka godzin - "nie będę Się oszukiwał, chsę na wino".
Dodatkowo ich przekleństwem stały się mapy z nawigacją wskazujące okoliczne bary, restauracje i bankomaty właśnie. Ale urządzenie mówi dość. 
- Zbieramy podpisy i numery kart. Zamierzam z kolegami utworzyć Ligę Bankomatów Polskich. Już nie wyciągną z nas kasy tak łatwo.
Mieszkańcy Ślichowic bagatelizują całą sprawę.
- Ten bankomat zawsze był niespokojny. "Zabijesz poetę, narodzi się nowy". - twierdzi dzielnicowy Kłykieć.