niedziela, 26 stycznia 2014

Rodzina okradziona z 13 kilogramów śniegu. "Przecież nie mógł wyparować"


- W Kropczycach nie mamy ani wody ani prądu, więc pojechaliśmy do Kielc, bo tam podobno urząd robi zapasy śniegu na chodnikach, żeby na roztopy było co pić. - tłumaczy Wiesław Trądzalski, ojciec pięciorga dzieci, który przyjechał do stolicy województwa po swój przydział białego puchu. Wraz z żoną zgarnął 13-kilogramową porcję z chodnika przy Żytniej i umieścił ją w bagażniku samochodu. Po powrocie do domu okazało się, że...kufer jest całkowicie pusty.


Trądzalscy nie potrafią pogodzić się z sytuacją. Śnieg to przecież wyjątkowo cenny minerał. W początkowym stadium stanowi idealny suplement alkoholu, w końcowym - niezbędny składnik bazowy dla herbaty. W tej chwili pozostaje im tylko modlitwa o kolejny opad.

-To wszystko jest jak z "Ojca Mateusza". Przecież nie mógł ot tak po prostu wyparować. Musieli nas opędzlować w jadącym aucie, bo na dworze było strasznie zimno. Od razu włączyliśmy ogrzewanie i jazda do domu. - wspomina żona pana Wiesława, Marlena - Podejrzewam, że kradzież została przeprowadzona w tunelu na Świętokrzyskim, bo dziwnie nami zatrzęsło.

Rodzina natychmiast zawiadomiła komendę policji w Kropczycach. Funkcjonariusze proszą o natychmiastowy kontakt wszystkie osoby dysponujące jakimikolwiek informacjami na temat sprawy. Komendant Stanisław Placzenko podaje rysopis zaginionego. 
- Jest na pewno blady, ma około tygodnia i 13 kilogramów wagi. Ostatnio widziany był w towarzystwie bagażnika. Dysponuje tendencją do nieoczekiwanej zmiany stanu skupienia. Prosimy o czujność. Może przybrać postać tzw. bałwana.