wtorek, 19 listopada 2013

Omyłkowo zaprosił na urodziny 1490 kielczan. Nikt nie przyszedł


- Upiekło mi się, ale z drugiej strony niech was wszystkich szlag trafi. - denerwuje się Paweł Godot (25 l.).   



Jeśli rozpacz i samotność mają poczucie humoru, to z pewnością ich ulubionym kabaretem jest internetowy profil Pawła Godota. Paweł wspólnie z przyjaciółmi zapragnął hucznie świętować swoje 25. urodziny i fakt odzyskania pełnej sprawności w lewej nodze. Wcisnął jednak o jeden przycisk za dużo i zaprosił wszystkich 1490 znajomych z konta na Facebooku. Okazało się, że...nie przyszedł absolutnie nikt. Solenizant został sam z czekoladowym tortem urodzinowym na kolanie. Wieczorny kielecki Rynek otulił go jedynie zimnym wiatrem.

- Tyle się niby o tym czyta. 5 tysięcy, 6 tysięcy, 8 tysięcy ludzi przychodzi na ruchome disco nastolatki i policja dostaje padaczki. A u mnie? Marne półtora tysiąca i wszyscy mają mnie w Czarnowie. - Paweł ociera łzę spływającą po policzku - Mam gdzieś to, co ludzie o mnie myślą, ale mam doła, że nie myślą wcale. Nie spodziewałem się, że przyjdzie "Najlepsze mamuśki w Kielcach", ale "Melanż po kielecku"?


Godot próbował poczęstować ciastem patrol policji, ale, ku zdziwieniu okolicznych bezdomnych, ci skuli go w kajdanki i zawieźli na komisariat.

- Podejrzany nakłaniał funkcjonariuszy do spożywania w miejscu publicznym tortu nasączonego spirytusem. - tłumaczy Mariusz Topielec, rzecznik Komendy Świętokrzyskiej Policji w Kielcach.
- To chore. 5 metrów dalej jakiś facet mylił Urząd Miasta z kaczką szpitalną, a mnie przyskrzynili. Opublikowałem na Facebooku petycję w sprawię zmiany przepisów. Ktoś ją może polubić w najmniej spodziewanym momencie.
Policja stanowczo odpiera zarzuty młodego mężczyzny.
- Pan spod Urzędu Miasta to radny. Był u siebie. - konkluduje Topielec.


Czy to możliwe, że Paweł Godot jest najmniej popularnym człowiekiem w historii Kielc? 

- Nie wiadomo, bo wcześniej nie dało się tego zmierzyć. - mówi doktor Karakański z Politechniki - Pan Paweł zderzył się po prostu ze współczesnym termometrem popularności. I jeśli wierzyć jego pomiarom, to rzeczywiście jest największym frajerem, jakiego hodowała ziemia świętokrzyska. Nie wiem, kto z przeszłości mógłby z nim konkurować. Być może Żeromski, bo na zdjęciach archiwalnych i zakończeniach swoich powieści też wygląda na niezłego gbura.