środa, 20 listopada 2013

Warzywniak przy Zagórskiej jak Harvard University. 47 kandydatów na jedno miejsce



- Mamy tylko dwa kierunki, magazyn-sklep i sklep-magazyn, ale młodzi się o nas zabijają, bo zamiast wpisów dostają pieniądze i kalafiory. - wyjaśnia Teresa Blatarek (53 l.), właścicielka sklepu warzywnego "Ćwikiełka" przy ulicy Zagórskiej.


Oblegany jest dosłownie każdy wydział. Popularnością cieszy się nawet stanowisko konserwatora pomidorów (14 osób na jedno miejsce).
- Bierze się szmatkę i pucuje każdego pomidora na błysk - tłumaczy Blatarek - U nas mówimy, że "jeśli świeci, to klient leci".
- Jak się pucuje?
- Dobrze, dobrze. - uśmiecha się Marta, aktualny pucator pomidorów i absolwentka socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. Dziewczyna żartuje, że "pomidor to pomydoor to success". 

Wymagająca o wiele większej sprawności fizycznej jest natomiast posada żonglera cytrusów (9 osób na jedno miejsce) w dziale PR. Funkcję te sprawuje obecnie Bartek po Akademii Wychowania Fizycznego w Krynicy Zdrój.
- Cytryny, limony. W ostateczności jeśli zbraknie, to ananasy. Ale do ananasów to już trzeba rękawiczki, bo inaczej mapa Mongolii na rękach. - mówi Bartek. Na czym polega jego praca?
- Stoję przy wejściu i podrzucam. Lewa, prawa, lewa, prawa. - demonstruje chłopak. Jedna cytryna upada mu akurat na skórę od banana.
- Bartek! 6 groszy do kasy! - krzyczy właścicielka - Co tu robi ta skóra od banana?
- Szefowa mówiła, żeby dodać jakiś element humorystyczny. 
- Ale nie chodziło mi o to, żebyś się wywracał na skórze od banana. Wymyśl jakiś wierszyk.
- "Trochę kwaśne, trochę słodkie. Dla zdrowia jeszcze czośnie?"
- Może być. Kasia, sparz te cytryny!

Kasia pracuje w "Ćwikiełku" jako parzyciel upustu. "Upust" to wszystkie owoce i warzywa, które upadły na podłogę, ale są na tyle świeże, że szkoda ich wyrzucać.
- Dyplom Akademii Sztuk Pięknych pomaga mi w optycznej segregacji skór. Jedno spojrzenie i od razu wiem, czy z tej albo tamtej skóry będą ludzie.
Uwagę zwraca jej charakterystyczne stanowisko pracy - koc rozłożony nieopodal kasy fiskalnej.
- Z poziomu podłogi łatwiej mi ocenić promień przyrżnięcia i uszkodzenia poupustowe. - wyjaśnia.

Która posada przyciąga astronomiczną liczbę 47 kandydatów na jedno miejsce? Klasyczny "salesman" oczywiście, sprzedawca przy kasie.
- Ale nie ograniczamy się jedynie do sprzedaży sklepowej. Jesteśmy dyniokrążcami. - mówi Cezary, weteran detalicznego skupu warzyw oraz inżynier budowy silników helikopterowych - Wychodzimy z owocnią do ludzi. Nie czekamy aż klient przyjdzie po buraka, lecz z burakiem idziemy do klienta. Ja nie rozstaję się z moją walizką z próbkami.
Na ćwierćdobowy okres próbny trafił tu też Paweł - świeżo upieczony magister historii.
- Modlę się, żeby dostać tę robotę. - zagryza wargi - Historia uczy, że jeść da ci tylko jedzenie. No i te kalafiory są przepyszne.