czwartek, 30 maja 2013

Moje T9

Nazywają go Jamesem Joyce'em świata mobilnego. Oskar Fleja z Czarnowa pisze  pierwszą w Polsce powieść esemesową pod tytułem "Moje T9". Wywołuje nią zachwyt na Facebooku i wściekłość wśród krytyków.

"ide do sklepu po jakis chleb czy cos."

Niepozorny okularnik w wyciągniętym swetrze ma 19 lat i pochodzi z rodziny jak każda inna. Ośmioro rodzeństwa, najzdolniejsza dwójka w domu dziecka, ojciec pracujący w fabryce spirytusu ("rozlane kadzie powodują częste wypadki na terenie zakładu pracy") i matka, którą Oskar uważa za swoją najlepszą przyjaciółkę.
- To jedna z tych przyjaciółek, z którą nie widziałeś się od liceum, ale po prostu wiesz, że gdybyście się spotkali, to cały wieczór przegadany. Hej, co u ciebie? Jak po terapii? Takie rzeczy. - ciepło uśmiecha się Oskar.

"nie przepadam za muzyka najbardziej czlowiek sie boi tego czego nie widac"

Pomysł na "Moje T9" przyszedł niespodziewanie.
- Na początku to wszystko było jak ugryzienie kleszcza pod drzewem orzechowym. Nie wiedziałem, że ugryzł mnie kleszcz. Nie wiedziałem nawet, że zbieram orzechy. - tłumaczy Oskar, nie przestając zerkać na ekran telefonu - Pisałem dużo esemesów, albo jak to teraz określam "rozdziałów". W dzień do siostry, w nocy do pana Marka (policjant mieszkający w tej samej klatce - przyp. red.), na konkursy i do mojej ówczesnej dziewczyny Marleny. 
Był marzec. Znali się trzy tygodnie. Chłopak sprezentował swojej ukochanej piłkę do piłki ręcznej.
- Co to ma być? - spytała wtedy skrzywiona Marlena.
- No jak to? Mówiłaś, że jesteś dobra w ręczną i jeśli będę grzeczny, to mi pokażesz.
- Jesteś idiotą.
Abrakadabra. Zaczęła się wielka literatura bez polskich znaków - oryginalne metafory, przejmujące apostrofy, ciekawe porównania i hiperbole rozpoczęte słynnym już "nie myslalem gdyci to dawalem ze rzucisz mnie a nie pilke"
- W końcu napisała "pieknymi slowami mie nie odzyskasz nie lubie ksiarzek". Uderzyło mnie to. Zorientowałem się, że mam w rękach kurę znoszącą złote runo.

"nie jestem taki jak on ze mna mozesz byc szczera odpisz"

W powieści stosuje opracowaną przez siebie metodę strumienia wiadomości.
- Nie wiem, co napiszę. Nawet jak piszę, to czasem nie wiem co. Pomysły przychodzą same. - przyznaje Oskar - Dzisiaj publikuję już wszędzie. Na mojej stronie fanowskiej ludzie podają swoje numery z prośbą o esemesa, bo nie mogą się doczekać, co będzie dalej. 
Życie Oskara nie jest jednak usłane różami. Pomimo obecności wielu zwolenników ("takie to wszystko szczere :)" - Aśka na Facebooku) czasem czuje się samotny.
- Jestem już jak Staszek (sąsiad Oskara, inwalida bez obu rąk - przyp. red.). Nie mogę spokojnie napisać esemesa. Granica między fauną i fikcją się zaciera. Tłum skanduje "więcej, więcej" a mi się czasem bateria rozładuje.
Naturalnie nie wszyscy podchodzą z równą życzliwością do twórczości Flei. 
- Kim jest ta Fleja? - pyta ironicznie Zygmunt Bałwan z Muzeum Wielkiego Dzieła w Kielcach - Nie może być tak, że ktoś napisze wiadomość i staje się literatem. Żeby stać się literatem trzeba wydać książkę z papieru. Potrzeba spotkań literackich. Zniewolenia, emigracji, marynarki chociaż.

"ojciec sie obudzil uwazaj ja musze wyjsc" *

Co dalej z "Moim T9"?
- Puściłem już 6432 esy i planuję ostatni rozdział powieści, tylko na razie nie mam nic na koncie. - smuci się Oskar - Ale nie boję się przyszłości. Przyszłość jest jak wycieraczka. Nigdy nie wiadomo, co dziś postawią do jedzenia. Ostatnio odkryłem Twittera i widzę, że tam też wielu ludzi nie wie, co pisze. Dobrze się tam czuję. 

* tytuły podrozdziałów stanowią cytaty z esemesowej powieści "Moje T9"