wtorek, 21 maja 2013

Wirtualne Środowisko Nieudanej Biby, cz. 3


WŚNB (Wirtualne Środowisko Nieudanej Biby) przeprogramowuje się na zwrot akcji. My jako Bobby, nadal ubrany w kostium dyni, konsekwentnie siedzimy obok Was na kanapie. Główny nurt biby przeniósł się do wyścielonego starym dywanem centrum pokoju. Siedzi w nim po turecku piękny dwudziestoletni Maciek. Ma jasną jak życiowe cele grzywkę, opadającą mu wodospadem nierównym na delikatne czółko i naciśnięty na czoło worek kartofli. Gra na gitarze klasycznej utwór "Tears in heaven" Erica Claptona. Wszystkie ośmioro dziewczyn obecnych na domówce siedzi wokół niego zasłuchana po uszy i dekolt.
- There be no more tears... - szepcze Maciek.
- Jebany Alvaro. - ściskozębimy w waszym kierunku.

- Nieźle gra. 
- Gdyby nie ten pieprzony costume dyni, to wziąłbym te mandolinę i przyrżnął Steva Vaia. You know Steve Vai?
- Znam.
- Ja umiem takie palcówy, że unbelievable beauty. Kiedyś posłuchałem siebie przy graniu i się rozpłakałem.
- A co grałeś?
- "Don't cry". 
- Zagraj im coś.
- You bet I will. 
Teraz próbujemy podnieść się z kanapy, ale kołyszemy się tylko jak bezradna wańka wstańka.
- Fuck, jestem Syzyfem. - jęczymy w waszym kierunku. - Help me.
Wtedy kiwnęliście głową wypychając nas tak mocno, że wpadliśmy na grającego Maćka, który przyrżnął sobie w usta gitarą klasyczną. Na dodatek został przygnieciony przez wielką dynię.
- Złaź ze mnie, stary. Co to za dynia pierdolona? Kashia, masz lód?Krew mi leci z wargi. - łzy zaczęły napływać mu do oczu. - Krew mi leci.
- Don't you cry tonight, bitch. - wrzasnął Bobby turlając się po podłodze.