piątek, 15 listopada 2013

W wieku 35 lat dowiedział się, że nie został adoptowany


- Jak ja o tym powiem moim biologicznym rodzicom? - martwi się Tadek Gilgotlik (35 l.)

Biologiczny ojciec jeszcze nie wie

Tadek w nocy mieszka z rodzicami, a w dzień robi zawrotną karierę w firmie "KoMiś RTV/AGD/GSM" przy ulicy Murowanej w Kielcach. 
- To wrodzony talent. - chwali go szef, Robert Wierciołak - Bezrobotnemu cukrzykowi potrafił wcisnąć kalkulator słoneczny mówiąc mu, że to glukometr. A dzień był pochmurny!
- Staram się być lojalnym pracownikiem. - mówi skromnie Tadek -Kiedyś na prośbę kierownika sprzedałem jego tacie kalkulator słoneczny. Powiedział "właśnie wykiwałeś bruneta, co przekonał nazistę, żeby zastrzelił jego jasnowłosego brata".
Wierciołak zapowiada, że jeśli tak dalej pójdzie, to niedługo zezwoli Tadkowi na pół etatu w pomieszczeniu sklepowym.
- Cieszę się, ale zdążyłem już polubić ten parking.
To tu Tadek dowiedział się o tym, że jego rodzina nie jest jego prawdziwą rodziną.
- To był pierwszy rok mojej pracy u pana Roberta. Dziewięćdziesiąty dziewiąty. Zaczynałem w bagażniku. Podczas jazdy trzymałem tostery i telewizory, żeby się za bardzo nie obtłukły. Mama mówiła, że ponad sto lat po rewolucji przemysłowej coś takiego jest niepojęte, ale mi się podobało. Wtedy, na parkingu, z bagażnika pomógł mi wyjść jakiś siwy pan w długim czarnym płaszczu. Pamiętam to jak dziś. Najpierw się przedstawił:

Pan nienormalny!

Pan Tadeusz, miło mi.

O, akurat został adaptowany.

Jak to?

Nie widział pan? Wszyscy widzieli!

Kto mnie niby adoptował?

Pana to nie wiem, może rodzice. A zrobił Wajda.

Jaka Wajda?

Andrzej Wajda!

To pan go zna?

Wszyscy znają!

Wszyscy? A ma pan do niego telefon?

- Nie miał. A ja dopiero później dowiedziałem się, że mój prawdziwy ojciec jest reżyserem, który najpierw pracował w kanale. Wie pan, że jeden film nazwał po mnie? Byłem dumny, że zrobił mnie Andrzej Wajda. No i zawsze chciałem mieć dużo rodziców.
Nigdy nie miał żalu, że ojciec oddał go obcym ludziom.
- Z tego, co czytałem na Wikipedii, to on jest bardzo zajętym człowiekiem. Nie miałby czasu ściągać i zakładać mi spodni tyle razy, co mój przybrany tata. Postanowiłem, że nie powiem nic ani jemu ani mojej rodzinie zastępczej. Byłoby im przykro. W ogóle od zawsze  chciałem porozmawiać z prasą, żeby pomogła mi ukrywać prawdę przed rodziną. Ale to wszystko na próżno.
Na próżno, bo przyszłość spłatała Tadkowi figla i sam dowiedział się czegoś, czego nigdy wiedzieć nie miał.

Pieskie życie

- Niedawno rodzice przyszli do mojej piwniczki i oznajmili, że adoptują psa. Miałem wtedy zły humor, bo popsuł mi się elektroniczny bączek i wypsnęło mi się "tradycji stało się zadość". 
Załamany utratą bączka wyznał rodzicom całą prawdę.
- Mama się przeraziła i zaczęła krzyczeć, że w normalnej rodzinie takich rzeczy się nie robi. I wtedy pokazała mi zdjęcia z poczęcia i porodu. Ojciec też to przeżył. Złapał, pamiętam, cytrynowy krem do rąk i zamknął się w łazience na resztę wieczoru. To był ciężki dzień dla nas wszystkich.
Tadek został teraz sam na sam z wieloma dręczącymi go demonami. Nie jest to dla niego łatwe, ale stara się żyć z głową skierowaną ku górze.
- Moja rodzina zastępcza nie jest moją prawdziwą rodziną zastępczą. To raz. Teraz znowu muszę żyć z przeświadczeniem, że mam mało mam i tat. To dwa. I trzy - jak ja o tym powiem moim biologicznym rodzicom?